Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego nabożeństwom i innym chrześcijańskim zgromadzeniom zwykle towarzyszy śpiew? Najprostsza odpowiedź brzmi: Słowo Boże wzywa nas do śpiewania Bogu na chwałę. Psalmista nawołuje: ”Pójdźcie, radośnie śpiewajmy Panu, Wznośmy okrzyki radosne skale zbawienia naszego!” (Ps 95,1 – to zaledwie jeden pośród bardzo wielu podobnych tekstów). Apostoł Paweł zachęca: „napełniajcie się Duchem, przemawiając do siebie wzajemnie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w waszych sercach. Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa!” ( Ef 5, 18-20). Stary Testament wspomina o śpiewaniu na chwałę Boga ponad trzysta razy, Nowy Testament trzydzieści dziewięć razy. Stara żydowska tradycja przypisuje autorstwo Psalmu 92 Adamowi, który miał go zaśpiewać jako hymn na dzień pierwszego sabatu. Pierwszą pieśnią, której tekst odnajdujemy w Biblii jest pieśń Mojżesza (2 Mojż 15). Co ciekawe, jest to jednocześnie ostatnia pieśń Pisma Świętego (Obj 15). W czasach Starego Przymierza śpiewem wypełniona była zarówno świątynia, w której zatrudniano wielu profesjonalnych muzyków, jak i synagoga. Śpiewali prorocy: Jedutun, który w natchnieniu grał na lutni pieśni dziękczynne i pochwalne Panu (1 Kron 25,3), Izajasz który śpiewał pieśni o winnicy (Iz 5,1-8), pieśń zbawionych (Iz 12), hymn zwycięstwa (Iz 25), pieśni o słudze Jahwe (Iz 42.49.50.53) i wiele innych. Lamentacje Jeremiasza to także pieśni, choć smutne. Wydaje się, że co do zasady prorocy nie tyle wypowiadali, co wyśpiewywali (na zasadzie kantyleny) swoje proroctwa. Cała liturgia świątynna i synagogalna, a w konsekwencji również chrześcijańska aż do czasów Reformacji była śpiewana. Nawet do czytań używano melorecytacji.
Kościół chrześcijański rozbrzmiewał śpiewem od samego początku. Śpiewano psalmy, ale jednocześnie układano nowe pieśni. W Nowym Testamencie znajdziemy wiele hymnów, lub ich fragmentów. Niektóre z nich, jak Magnificat, pieśń Symeona, czy Zachariasza stanowią kompilacje psalmów i innych tekstów starotestamentowych. Pozostałe są świadectwem wiary epoki apostolskiej (przykładowo: Flp 2,6-11; Kol 1,15-20; 1 Tm 3,16; 2 Tm 2,11-13; 1 Kor 13; Ef 1,3-14).
Człowiek sięga po muzykę wtedy, kiedy próbuje wyrazić coś, czego nie sposób opisać słowami. Dlatego właśnie śpiewamy kiedy jesteśmy zakochani, podczas wielkich uroczystości, a także na pogrzebach. Tam gdzie w grę wchodzą wielkie emocje, tam gdzie obcujemy z czymś co niewysłowione, tam pojawia się muzyka. W dawnych czasach istniał też nierozerwalny związek poezji z muzyką. Do dzisiaj w języku poetyckim wiersze nazywamy częstokroć „pieśniami”, a poetów śpiewakami (jak choćby Konrad w mickiewiczowskiej Wielkiej Improwizacji). A zatem nic dziwnego, że śpiewamy w kościele – tam gdzie spotykamy się z Niepojętym. Obecność muzyki w uwielbieniu jet świadectwem tego, że stoimy w obliczu Tego, którego nie są w stanie ogarnąć nasze umysły i opisać nasze słowa. Od samego początku chrześcijanie dostrzegali też niezwykle silny związek pomiędzy muzyką a obecnością i działaniem Ducha Świętego. Pieśni mogą być pełne Ducha (Kol 3), a śpiewając napełniamy się Duchem (Ef 5). Marcin Luter pisał, że Duch Święty „czci muzykę jako pomocne mu narzędzie przy sprawowaniu własnego urzędu, kiedy zaświadcza w świętych Pismach, że Jego dary, tzn. uczucia wszelkich cnót, stają się udziałem proroków za przyczyną muzyki, tak jak to widać na przykładzie Elizeusza (…) Muzyka, zaraz po Słowie Bożym, zasługuje na najwyższą chwałę.”. Jim Jordan stwierdził, że tak jak Chrystus jest Słowem Boga, tak Duch Święty jest muzyką Boga. Słowa te mogą czytelnikowi Biblii przywodzić na myśl Dawida grającego na hafie i śpiewającego psalmy.
W związku z powyższym musimy przykładać olbrzymią wagę do tego, co śpiewamy, ponieważ to kształtuje naszą wiarę, a w konsekwencji nasze życie według zasady „lex orandi, lex credendi”. Skoro w kościele „przemawiamy” do siebie nawzajem „w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha” (Ef 5,19 BT), słowa naszych pieśni mają co najmniej tę sama doniosłość, co słowa wypowiadane z kościelnych ambon, a być może jeszcze większą, bo zapamiętujemy je na dłużej. Poprzez śpiew nauczamy i napominamy (Kol 3,16), a zatem zwróćmy uwagę na to czego nauczamy i przed czym napominamy. Czym się napełniasz, tego będziesz pełen. Jeśli w naszych pieśniach jest coraz mniej biblijnych prawd, a coraz więcej taniego sentymentalizmu nie powinniśmy się dziwić, że w kościele emocje biorą górę nad wiarą, a do tego odżywają dawne herezje (np. chrystologiczne), które jak się wydawało były dla chrześcijaństwa dawno zapomnianymi „chorobami wieku dziecięcego”. Nie przypadkiem niemal każdy każdy reformatorski ruch w kościele oznaczał reformę śpiewu (Ambroży, Grzegorz Wielki, Hus, Wklief, lollardzi, Luter, hugenoci, etc.).
Rozmyślając nad tym, jak powinien wyglądać śpiew kościelny musimy wyjść od prostego spostrzeżenia: Bóg w Swoim Słowie ofiarował nam śpiewnik własnego autorstwa – Księgę Psalmów. I pozostanie zapewne na zawsze jednym z najsmutniejszych i najbardziej niewytłumaczalnych faktów z dziejów kościoła, że tak mało z niego korzystamy. W większości ewangelicznych kościołów śpiewamy zaledwie kilkanaście pieśni na podstawie fragmentów kilku ulubionych psalmów. A co z pozostałymi? C.S. Lewis w genialnej książce „Listy starego diabła do młodego” pisał o młodym duchownym, który zaniechał Psałterza i systematycznego nauczania Słowa i „nie zdając sobie z tego sprawy, kręci nieustannie kołowrotek swych piętnastu ulubionych psalmów i dwudziestu ulubionych lekcji. W tym stanie rzeczy nie grozi nam niebezpieczeństwo, żeby jakaś prawda, która jemu, lub jego owczarni nie jest jeszcze dobrze znana, dotarła kiedykolwiek do ich świadomości poprzez Pismo Święte”
Dietriech Bonhoeffer pisał: „W starożytnym Kościele nie było czymś niezwykłym znać na pamięć “całego Dawida”. W jednym z Kościołów wschodnich było to warunkiem piastowania urzędu kościelnego. Hieronim, Ojciec Kościoła, powiada, że za jego czasów można było usłyszeć śpiew Psalmów na polach i w ogrodach. Psałterz wypełniał życie pierwszych chrześcijan. Ważniejszy niż to wszystko jest jednak fakt, że Jezus ze słowami Psalmów na ustach umarł na krzyżu.”
Psalmy powinny zapanować nad tym, co śpiewamy w naszych kościołach. Powinniśmy śpiewać je wszystkie i w całości, tak, aby zaczęły kształtować naszą modlitwę, a w konsekwencji nasze życie. Tak jak oczywistym jest dla nas, że powinniśmy nauczać całej Biblii, tak powinno stać się oczywistym, ze powinniśmy śpiewać cały Psałterz, aby zapewnić sobie zrównoważoną duchową dietę. Spójrzcie na Marię, Matkę Jezusa i jej Magnificat. Tak modli się człowiek od dzieciństwa śpiewający psalmy! Tak jak Jezus nauczył swoich uczniów modlitwy poprzez Modlitwę Pańską, tak Bóg uczy nas śpiewać poprzez Psałterz. A wybierając sobie do śpiewania jedynie ulubione psalmy zachowujemy się jak człowiek, który z całego Ojcze Nasz powtarza jedynie „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Bonhoeffer pisał, ze tak jak dziecko uczy się mówić rozmawając z ojcem, my powinniśmy uczyć się mówić (modlić się) od Boga, który do nas przemawia. Uczyć się śpiewać wsłuchując się w Jego śpiew. „Nie ubóstwo naszego serca, lecz bogactwo Słowa Bożego winno określać naszą modlitwę.”
Kościelny śpiew pada ofiarą mód. Żyjąc w czasach lekkiej ewangelii i taniej łaski śpiewamy tylko o tym, ze Bóg nas kocha i w związku z tym jest fajnie. Żyjąc w czasach wielkiej dziecinady śpiewamy prymitywne w formie i treści teksty pisane infantylnym językiem. Ponieważ, jak mawiał Chesterton, każda moda jest łagodną formą obłędu, potrzebujemy lekarstwa, które pozwoli się od niej uwolnić. Psałterz nadaje się do tego znakomicie – nie jest modny, jest ponadczasowy. Znajdziemy w nim wszystkie emocje jakie mogą towarzyszyć wierzącemu człowiekowi w jego drodze za Chrystusem. Jest miejsce na radość i smutek, gniew, żałobę, poczucie krzywdy i doświadczenie łaski. Wszystko w przepisanych przez Boga proporcjach. W jaki sposób, słowami współczesnych „praisów” może wyrazić to, co czuje człowiek pogrążony w głębokiej żałobie, albo ciężko doświadczony własnym grzechem i jego konsekwencjami?
Oczywiście nie chodzi o to, że powinniśmy całkowicie zrezygnować z pisania i śpiewania współczesnych pieśni. Byłoby to zaprzeczeniem biblijnego schematu według którego naśladujemy Boga – Stwórcę kontynuując w pewnym Jego dzieło. Skoro Bóg jest poetą, my również powinniśmy pisać pieśni. Niemniej jednak, jeśli ktoś chce pisać pieśni duchowe, powinien najpierw pozwolić, aby to Bóg (poprzez psalmy!) ukształtował jego sposób myślenia o poezji, muzyce, obcowaniu z Bogiem, uwielbieniu, jego teologię i wrażliwość. To psalmy powinny wyznaczać standardy autorom współczesnych pieśni chrześcijańskich. Bogu dzięki za wszystkich chrześcijańskich poetów- pieśniarzy, którzy się tej zasady trzymają. Znam takich i to oni są dla mnie światełkiem w tym tunelu.
Bonhoeffer pisze: „Wraz z Psałterzem chrześcijańska wspólnota traci niezrównany skarb, a odzyskawszy go, zostanie napełniona nieprawdopodobną mocą.” Te słowa niech staną się dobrym życzeniem (błogosławieństwem) na Dzień Reformacji dla wszystkich tych, którzy pragną i oczekują tego, co jest istotą Reformacji: zwycięstwa Słowa Bożego na Jego nieprzyjaciółmi i odnowienia wszystkich rzeczy w Chrystusie” (Dz 3,21)
Andrzej Polaszek
Ps. Cytaty z Bonhoeffera za jego książką „Psalmy. Modlitewnik Biblii”, Warszawa 2044. Gorąco polecam.